Weekend w Warszawie... Wreszcie! Po szalonych trzech tygodniach i braku czasu na cokolwiek poza zaplanowanymi zajęciami i krótkimi drzemkami w tramwajach, pociągach i autobusach nastał spokojny, słoneczny weekend w Warszawie :) Sterta prania mniej więcej mojego wzrostu woła o pomstę do nieba, a kurz na podłodze po woli grupuje się w mięciutkie przyjazne kłębuszki... I co z tego? :P Przecież trzeba zjeść najpierw śniadanko. Jak zwykle burczenie w brzuchu i fakt że sklepy odległe są o całą kąpiel, czesanie włosów, ubieranie ciuchów i butów zmuszają mnie do przygotowania czegoś łatwego, szybkiego i składającego się z tego co łaskawy los zostawił na pułkach lodówki. Hmmm.... A może by tak zrealizować intrygujący, banalny przepis Nigelki na jajka w kokilkach? O tak, z największą przyjemnością :) i w ten oto sposób po kilku chwilach stanęły na śniadaniowym stoliczku jajka zwane "Oeufs en cocotte", które ze smakiem zjadłam wespół z podpieczonymi paluszkami chlebowymi.
Przepis jest banalny. oto składniki:
- 1 duże jajko
- łyżka śmietany
- pół łyżeczki masła
- szczypta soli
- szczypta pieprzu
- Piekarnik nagrzać do 175 stopni.
- Do wysmarowanych masłem kokilek (małe ceramiczne naczynka) wbić delikatnie jajko (tak by nie uszkodzić żółtka)
- Wlać na nie łyżkę śmietanki.
- Posolić, popieprzyć i wstawić do żaroodpornego naczynia wypełnionego wrzątkiem do połowy wysokości kokilek).
- Po 12 minutach wyjąć kokilki. W oryginalnym przepisie zalecane jest pieczenie ich 15 min w 180 st., ale wtedy mi zawsze wychodzą na twardo
Ja lubię jeść je ze szczypiorkiem-jak jajka po wiedeńsku, ale bez też są rewelacyjne :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz